Od paru dni cukrzyca - i tak bardzo zaawansowana - zaatakowała ze zdwojoną siłą. Dziadek co parę dni traci przytomność, nie można Go dobudzić, dziś udało się dopiero po 40 minutach pogotowiu, a nie wiadomo ile leżał sam. Chcę mi się wyć na samą myśl, że zemdlał, że leżał i marzł, a ja sobie w tym czasie radośnie nic-nie-robiłam...
To mój ukochany Dziadek. Warowałam przy telefonie czekając na wiadomość czy przeżył. Strach, bezsilność, złość i przeraźliwa pustka.
Parę dni temu Babcia zaprosiła Tatę na herbatę. Wszedł do kuchni i zobaczył: Babcię, w Babci ręku szczypawkę do wieszania ubrań na sznurku, w szczypawce sitko do wanny, łapiące brudy, żeby nie zatykały odpływu, w sitku liście herbaty. Pod tym kubek. nad tym czajnik, z którego Babcia lała wrzątek przygotowując Mu tak herbatę... Zapomniała, że można inaczej.
Jak ogarnąć takie sytuacje?
Ostatnia bliska mi osoba umarłą 22 lata temu, nie umiem radzić sobie ze śmiercią.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
2 comments:
To ciężkie i chyba nikt tak do końca nie potrafi, nawet, jeżeli na zewnątrz może wydawać się inaczej.
Trzymaj się, przytulam mocno :*
Pzrytulam Cię, tego chyba nikt nie umie, wiesz?
Post a Comment