Tolek i MaTolek

Tolek i MaTolek

Friday, February 27, 2009

nijako

Szaro, buro i nijako.
Za oknem paskudnie; wieje za bardzo, żeby świeżo wyleczonego Antulka zabrać na spacer.
W domu brakuje nam przestrzeni i powietrza, a gry wychodzą nam już wszystkimi możliwymi dziurkami.
U TaTolka w pracy... hm... intensywnie.
BaTolka wyjechała.
DziaTolek poleciał.
Nijako.
Jedyne, na co czekam (ze strachem) to potężne kolokwium zbliżające się zdecydowanie za szybko.

Tuesday, February 24, 2009

rozmowa

Ciężko rozmawiać nie mówiąc nic na zasadnicze tematy. Bo one - nawet nie poruszane - są obok. Męczą i kiszą atmosferę, choćby nie wiem jak ludzie byli sobie bliscy.
Jechaliśmy koło siebie zamknięci w puszeczce czterech ścian mojego matiza. Rozmawialiśmy na tematy pogodo-pochodne.
Męczące.
Nic już nie będzie, jak było.
Choć bardzo mi pomógł jadąc z nami.

lenistwo

No i mam. Pierwszy raz w życiu mam "zwolnienie na opiekę nad dzieckiem". Fajne uczucie, bo Małemu gorączka przeszła, antybiotyk działa, więc stresować się za bardzo nie muszę; od jutra możemy iść na spacery. Odpoczniemy razem, spokojnie, zupełnie bez pracy.
Aż mam wyrzuty sumienia za takie lenistwo.

Sunday, February 22, 2009

angina ropna

...nas dopadła. W piątek 40,5 st. C. W sobotę rano 39 st. C.
Ból głowy, rączek, nóżek, zębów, brzuszka.
Lekarka, która coś podejrzewa, przepisuje sto leków i każe czekać z podaniem ich
Wykupujemy i czekamy.
Wieczorem cudowne ozdrowienie. Brak temperatury, kataru, kaszlu.
W niedzielę rano oczy królika - popękały przez noc naczynka. Innych objawów brak.
W niedzielę wieczorem zajrzałam do gardła i nauczyłam się rozpoznawać anginę ropną. Choć nie widziałam tego nigdy wcześniej, mam 100% pewności, że właśnie tak wyglądające paskudztwo nazwałabym ropną (anginą).
Humor dopisuje, innych objawów brak.
Trzeci antybiotyk w czteroletnim życiu.


Do tego: TaTolek w pracy, MaTolek w szkole, w nowym mieszkaniu ruszyło w sobotę wykańczanie, Babolek (BaTolek) wyjechała.
Za oknem piękny śnieg (mniej mi się podobał, kiedy utknęłam w korku przed Serockiem).

Opowiadałam dziś komuś dlaczego adoptujemy kolejne dziecko, czemu go nie urodzę.
Przypomniało mi się, jak wspaniałe jest to, że wszyscy żyjemy, jesteśmy razem.
I że jesteśmy zdrowi (angina nie kwalifikuje się tu do nazwania chorobą).

Friday, February 20, 2009

"brudny stół" Durczoka

Wydaje mi się, że zachowuję się na ogół tak samo. Niezależnie od tego czy ktoś mnie widzi, słyszy.
Wydaje mi się, że dziennikarze, aktorzy, ludzie kultury powinni jednak tę kulturę krzewić.
Wieki temu byłam chyba na "martwych duszach" Gogola we Współczesnym. Spektakl kończył się, aktorzy trzymając się za ręce pięknie się kłaniali. Kowalewski potknął się, odwrócił głowę do stojącego obok aktora odezwał się piękną polszczyzną: "mało się nie wypier....". Nie był to szept sceniczny, ale i tak usłyszało go dużo za dużo ludzi. Oklaski w pierwszych rzędach jakby zamarły z wrażenia.

Nieświadomy nagrania Durczok dał wyraz swojemu niezadowoleniu z powodu brudnego stołu.
Z lekka mnie zatkało. Który Durczok jest prawdziwy? Ten codzienny, grzeczny i układny? Czy ten ukryty?
Tak ładnie napisał Palikot na swoim blogu: http://palikot.blog.onet.pl/2,ID365355582,index.html

Dziennikarze bronią Durczoka, że to normalne - stres, tempo pracy, sytuacja.
Dla mnie to normalne nie jest, niezależnie od sytuacji.

Nie ma już ludzi, którzy zostają kulturalni nawet w samotności?

Thursday, February 19, 2009

rodzina

Założyła czyjś sweter, czyjeś buty, czyjeś spodnie. Na koszulę nocną.
Otworzyła okno.
Chciała uciec.
Osiemdziesięcioletnia zagubiona staruszka.
Powstrzymano Ją.


Odśnieża chodnik przed domem. Tęskni. Płacze.
Rozpamiętuje wszystkie życiowe decyzje i płacze jeszcze bardziej, że nie były inne. Że były tylko Jej.
Samotna niespełna sześćdziesięciolatka.


Odwiedza Mamę. Myje, pielęgnuje, przebiera, uspakaja.
Złamany życiem sześćdziesięciolatek.


Nic nie mówi. Pracuje. Nie dzwoni. Nie pyta.
Zszokowany dwudziestopięciolatek.


I ja.
Moja rodzina.


I Tolek i TaTolek, których znowu zaniedbuję. Ale nie chcę im mówić o moich starszakach, a o czym innym - nie umiem.

Wednesday, February 18, 2009

człowiek jako połówka pary

Dobieramy się w pary.
A potem nagle zaczynamy narzekać - że nie sprząta/że tylko sprząta, nie chce tańczyć na imprezach/tylko by tańczył(a), w domu siedzi tylko w rozciągniętym dresie. ...
Akceptujmy drugiego człowieka w całości, albo szukajmy ukochanego/ukochanej do skutku.
Nie zmieniajmy nikogo na siłę, nie zmuszajmy do zmian.
Nie łammy nikogo na obraz i podobieństwo swoje.
To się źle kończy.

Monday, February 16, 2009

alzheimer

Ładne, niewinne słówko. Trochę jak rasa psa.
Dopada i powolutku zmienia człowieka w bezrozumne zwierzątko.
Najpierw były odpływy i przypływy świadomości.
Mylenie syna z dawno nieobecnym mężem.
Głupoty robione na każdym kroku, zacinanie się na najprostszych czynnościach (jak włączyć telewizor, zagotować wodę).
Potem przeklinanie (na szczęście "dupa" to najgorsze znane jej przekleństwo).
Potem zaczęły się ucieczki.

We worek przeprowadzka do ośrodka zamkniętego. Zagraża sobie i wszystkim w koło.
Życie jest smutne.

:(

Teczka, walizeczka, walizka, waliza - powoli sobie ewaluowało. Urosło do rozmiarów potężnych i poszło w siną dal.
Teraz muszę Ją przekonać, że to dobrze i że życie się nie kończy.