Mama dziś do onkologa.
Tata w połowie grudnia wylatuje z Polski i wraca po Nowym roku.
Brat niedługo wyprowadza się od Mamy.
Na adopcji chyba jesteśmy za bardzo niepokorni i za dużo myślimy.
Codziennie dowiaduję się, że kolejna osoba na psychotropach.
Jest świetnie.
Chyba bym ześwirowała od nadmiaru wrażeń, gdyby nie nasza trzyosobowa rodzinka.
Wednesday, November 26, 2008
Friday, November 7, 2008
poranki
Z utęsknieniem wspominam dawne poranki - budziłam się, kiedy się wyspałam, kiedy miałam siłę otworzyć oko. Brałam kąpiel, wypijałam kawę. To se ne wrati, ale marzy mi się taki choćby połowiczny powrót....
Teraz, prawie co rano, budzą nas wszystkich wrzaski sąsiadów. Tolek - niewyspany tak jak i my - odstawia poranny cyrk "tego nie chce", "tego nie zrobię", "nie podoba mi się to". Wszyscy startujemy z podwyższonym ciśnieniem... oby w nowym mieszkanku było.... ciszej.
Teraz, prawie co rano, budzą nas wszystkich wrzaski sąsiadów. Tolek - niewyspany tak jak i my - odstawia poranny cyrk "tego nie chce", "tego nie zrobię", "nie podoba mi się to". Wszyscy startujemy z podwyższonym ciśnieniem... oby w nowym mieszkanku było.... ciszej.
Thursday, November 6, 2008
jesień!!
Odkryłam, że jesień przyszła. I to już chyba dawno, bo wygląda na nieźle rozgoszczoną.
nie wiem kiedy przegapiłam opadanie liści i zbieranie tych najpiękniejszych - żółtych i czerwonych??
i spacery w słonku, mimo zimna, albo te deszczowe, pochmurne.
Nie mam czasu na poznawanie świata z Antolkiem.
Czyli życie, to najważniejsze, ucieka mi gdzieś w tym chorym pędzie.
W Finii tęskniłam za PL, teraz z rozrzewnieniem wspominam tamtejszy spokój... gdyby nie adopcja... kto wie...
nie wiem kiedy przegapiłam opadanie liści i zbieranie tych najpiękniejszych - żółtych i czerwonych??
i spacery w słonku, mimo zimna, albo te deszczowe, pochmurne.
Nie mam czasu na poznawanie świata z Antolkiem.
Czyli życie, to najważniejsze, ucieka mi gdzieś w tym chorym pędzie.
W Finii tęskniłam za PL, teraz z rozrzewnieniem wspominam tamtejszy spokój... gdyby nie adopcja... kto wie...
student vs. studia
Mam w tym roku beznadziejny plan, według mnie - nie szanujący studenta i przez to w ogóle odechciało mi się studiować. "Odbębniam" to co muszę i nie robię nic więcej, niż trzeba. Smutne takie studiowanie. Co najgorsze - nie zostawiono nam czasu na zajęcie się magisterkami. Nie bardzo umiem to w tej chwili połączyć z pracą, dzieckiem, domem i budującym się mieszkaniem.
Mam po 8-10h wykładów w sobotę i w niedzielę. Właściwie na żadnym z przedmiotów nie ma niczego, co się przyda w życiu. Trzy z nich miałam już w czasie studiów, ale nazywały się trochę inaczej i muszę wałkować to samo od nowa. Nie ma kiedy iść do biblioteki, kiedy odpocząć, kiedy podyskutować z promotorem.
Oby do czerwca, oby z sukcesem...
Mam po 8-10h wykładów w sobotę i w niedzielę. Właściwie na żadnym z przedmiotów nie ma niczego, co się przyda w życiu. Trzy z nich miałam już w czasie studiów, ale nazywały się trochę inaczej i muszę wałkować to samo od nowa. Nie ma kiedy iść do biblioteki, kiedy odpocząć, kiedy podyskutować z promotorem.
Oby do czerwca, oby z sukcesem...
Subscribe to:
Posts (Atom)