Tolek i MaTolek

Tolek i MaTolek

Wednesday, March 18, 2009

tam-ti-tam-ti-tam-tam-tam

tam-ti-tam-ti-tam-tam-tam
tam ti, tam ti, tam, tam

Codziennie parę minut po 7.00 ośmioletnia sąsiadka z góry dorywa się do pianina i wybija te par dźwięków. Codziennie budzi mnie i TaTolka.
Codziennie, parę chwil później, wychodzi zadowolona do szkoły.
Codziennie urywa nam tym godzinę spania.
Wyglądam jak zombie, boli mnie głowa. Noc jest od nauki i planowania mieszkania. Czasem - do pracy.
Ranek mógłby być od odsypiania, ale przecież 7.00 to już nie cisza nocna...

Tuesday, March 17, 2009

mieszkanko

"Zaczynamy kończyć" nowe mieszkanko.
Dziś, zasuwając na kolanach ze szczotką-zmiotką i odkrywając radość pierwszego sprzątania, pierwszy raz poczułam taką prawdziwą iskierkę radości - że to rzeczywiście nasze, że jest, rośnie, nabiera charakteru. Fajne uczucie.
Jak tylko uda mi się przestać myśleć o Najgorszym - jest dobrze.

kłamstwo...

...jedno rodzi drugie, ciągnie za sobą trzecie, a czwarte wychodzi już samoistnie. Kolejne sypią się jak domino i jest już bardzo, bardzo trudno przyznać się, do tego pierwszego... i jak widzę - najłatwiej brnąć dalej nie bacząc, że przy okazji robi się z siebie konkursowego idiotę.
Ot, życie.

Sunday, March 15, 2009

gorączka sobotniej nocy

Pozbyliśmy się Tolka,
poszliśmy na imprezę.
I jak zawsze, kiedy idziemy mało chętnie, było bardzo fajnie.
Choć nie umiem się do końca wyluzować i nie myśleć co słychać o Tolka.

Wednesday, March 11, 2009

judo

Tolek jest małym judoką. Oszalał na punkcie treningów (lub dziewczynki w różowej bluzeczce, która trenuje ;) ).
Poszłam dziś zobaczyć co to, jak wygląda, "z czym się je".
Byłam dzielna.
Ale jak zobaczyłam, że jakiś chłopczyk zaparkował kolanem w skroni mojego synka - wymiękłam.
Antul płakał, tamten bidul nie mógł nawet stanąć tak go bolało.
Ostatnie 20minut czekałam na chłopaków w aucie.
To męskie miejsce i miejskie sprawy.

Friday, March 6, 2009

1-2-3-4

1-2-3-4
Zaczęliśmy proces adopcyjny jeden rok, dwa miesiące, trzy tygodnie i cztery dni temu.
Dzięki nic nie znaczącej linijce internetowej zobaczyłam dziś właśnie.
1-2-3-4 maszerują oficery...
Ciekawe ile jeszcze?

:(

Opłakuję, że już nigdy nie usiądę przy kawie z moimi rodzicami i nie opowiem im, co u mnie słychać. Że nie spędzimy razem Świąt, urodzin Antosia, że nie będą razem jak powiększy nam się rodzina.
Będzie zawsze albo jedno, albo drugie. I dwie opowieści.
A życie mam jedno i nie zamierzam go dzielić na dwa.

BaTolka radzi sobie świetnie i jest z każdym dniem mądrzejsza.

Teraz czas na moja żałobę. Teraz już mogę.

Tuesday, March 3, 2009

cienka czerwona linia

Za oknem szaro, buro i ponuro.
Ale to nic w porównaniu z klimatami, które mi "w duszy grają".
TaTolek dwoi się i troi, żeby było mi lepiej.
Tolek po prostu jest.
Nie wiem jak bym bez nich wytrzymała...

... od miłości jest tylko krok do nienawiści...
cienka czerwona linia
przekroczymy ją czy nie?
to zagadka na teraz...

Monday, March 2, 2009

akumulatorki

... mi się wyczerpały.
Doładowuje się je słońcem, takim koło 25st. C.
Szukamy prostownika.

jeju...

Jeju, już marzec!! Złapałam się za głowę, zrywając kolejną kartkę z kalendarza... dopiero zrywałam styczniową...
Ale przynajmniej zauważyłam, że luty był. To już postęp. Stycznia w tym roku nie było.