Tolek i MaTolek

Tolek i MaTolek

Saturday, September 15, 2007

narwane matki

Ospiarz mi się odkropkował, więc ochoczo rzuciłam się w wir spotkań. Dokładniej - rzuciłam się na moją przyjaciółkę z synkiem-równolatkiem Lulka. Ona - też wytęskniona świata matka domowa - rzuciła się na nas. Już - już miałyśmy sobie wpadać w objęcia, ale Przyjaciółkowy Synek wrócił z przedszkola zakichano-zaflukany. Narwane matki po dłuuugich godzinach dywagacji telefonicznych niechętnie odłożyły spotkanie o dodatkowe parę dni.
Minęło te (niemiłosiernie długie) parę dni i znowuż - już prawie czułyśmy zapach kawy, nad którą miałyśmy się wspólnie rozsiąść. W nocy poprzedzającej spotkanie przyszedł SMS, że Mały wymiotuje.
Rano narwane matki przegadały problem, rozpatrzyły wszystkie "za" i "przeciw" i uznały, że wymiotowanie nie zaraża, że na pewno to jakiś złośliwy pomidor przykleił Małemu skórkę pomidorową gdzie nie trzeba i w ogóle, to nasi Synowie to okazy zdrowia.
Narwane matki spotkały się (to nic, że chłopcy bawili się tak, że prawie się nie słyszałyśmy; potem kolejno strajkowali i nie chcieli spać pozbawiając nas jedynej szansy na słodkie chwile ciszy, a na końcu Lulek o mało nie złamał sobie... twarzy. ;) ).
Dzień później Lulkowy nos zastrajkował i glut sięgnął pasa. Oczy zaczęły błyszczeć i dziecię zaczęło się pokładać.
Tak to właśnie narwane matki pilnują, żeby dzieci się... hartowały. ;)

No comments: