Szła sobie Staruszeczka. Co parę kroków przystawała, odkładała ciężkie siaty z zakupami na ziemię, opierała się całą sobą o laskę i z trudem łapała oddech. Ludzie mijali ją, omijając niewidzącym wzrokiem. Mama z wózkiem też Ją minęła. Po paru krokach coś ją jednak chwyciło za serce. Przystanęła, odwróciła się za Staruszeczką, która znowu robiła właśnie przystanek. Była taka krucha, delikatna i zmęczona... Mama z wózkiem zawróciła - jak Dziecko ma być dobrym Ludkiem, to musi się uczyć oglądając, a nie słuchając jak być dobrym człowiekiem.
Z pewnym niepokojem, nieśmiałością, mama wózkowa spytała czy może pomóc. Mogła. Powiesiła naprawdę ciężkie siaty na wózku i powoli odprowadziła ledwo drepczącą Staruszeczkę do domu.
Zajęło to godzinę i było w zupełnie innym kierunku niż dom mamy z wózkiem. Dziecko zasnęło uśpione dreptaniem i dlatego mama wózkowa musiała zostawić Staruszeczkę pod Jej domem - nie mogła wnieść siat na górę.
Mama wózkowa już odchodziła, jak usłyszała Staruszkowe "niech pani Bóg wynagrodzi". I aż mi się oczy zaszkliły, ciepło na sercu zrobiło. Niesamowicie jest usłyszeć taką podziękę.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
2 comments:
pięęęękne :)
brawo!
Fakt, nie ma lepszego podziekowania:) pozdarwiam i wiem, ze pamiętasz, wiem, ze masz młyn, wiem, ze jak się uspokoi to pójdziemy na kawę.
Post a Comment