No i stalo sie... moj zoladek znowu fika koziolki, znowu niemoc tworcza mnie ogranela i torby nawet z szafy nie wyciagniete, a pranie dopiero zaczyna schnac... Jutro o 6.20 wsiadamy do autobusu, potem do drugiego, lotnisko i samolot (w czasie pisania tego zdania znowy zoladek wykonal fikolka). A potem znowu lotnisko - juz warszawskie, auto i stesknieni Dziadkowie.
A moje stesknione wlosy przypomna sobie co znaczy fryzjer. ;)
Denerwuje sie okrutnie. Pierwszy raz Lulek bedzie lecial na swoim fotelu, a nie jak dzidzia - na moich kolanach. Kot znowu zostaje w domu, a Lulek jest na etapie "tatowym". Ostatnie poltora roku to ciagle rozstania. Nigdy nie jestem pewna, ktory lot (do Wa-wy czy z Wa-wy) nazwac rozstaniem, a ktory powrotem. Denerwuje sie, no po prostu.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
5 comments:
A masz w W-wie trochę czasu któregoś dnia? Może kawa?
błękitna --> aż żałuję, że nie ma mnie tam w Wawie... wypiłabym kawę z Tobą i z Lulkomamą :)
Bazgroło - wpadaj. nie wierzę, ze nie masz jakiś waznych spraw w moim mieście. A jesli nie maz to może czas je jakoś zorganizowa? :)
błękitna, Ty wiesz, że jak będę, to dam znać z całą pewnością ;)
Blekitna!! Ze ja to to dopiero teraz przeczytalam!! :(( Bylam absolutnie pewna, ze Ty do Bazgroly masz blizej.
Bardzo chetnie we wrzesniu, jak tylko Lulkowe zdrowie na to pozwoli.
Post a Comment