Doszlam do wniosku, ze zaczelam Rodzicow traktowac tak samo jak Antosia.
Tlumacze od nowa i od nowa to samo, powtarzam, spokojnie, cierpliwie.
Potem Oni mowia, ze juz wszystko wiedza i.... pytaja o to samo, albo robia kompletnie zle.
Wiec ja jeszcze raz, i jeszcze... i tak samo jak po rozmowie z Antosiem, nigdy nie jestem pewna ile zrozumieli. Staram sie nimi opiekowac (na odleglosc): pilnowac czy wzieli lekarstwa, czy poszli do lekarza, czy trzymaja diete.
W srodku czuje sie jeszcze ich malenka coreczka, o ktora dbaja, ktora chronia. Ale za zawnatrz... juz nie moge. Troche mi smutno. Tesknie za tymi Wszystkowiedzacymi, Wszystkomogacymi Rodziami.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment