Tolek i MaTolek

Tolek i MaTolek

Tuesday, April 24, 2007

zguba

Na ogrodzonym placu zabaw Lulek sie bawil a ja czytalam ksiazke. Smieciarze chodzili i oczyszczali smietniki, wiec co chwila sprawdzalam czy Go widze (boi sie doroslych facetow). Patrze - jest. Patrze 30 sekund pozniej - nie ma. Kamien w wode. Smieciarze odjechali. Bylam daleko, wiec spokojnie wstalam i zaczelam sie rozgladac. Nie ma. Wiedzialam, ze nie dalby rady w ciagu tych 30 sekund niepatrzenia wyjsc za teren ogrodzenia. Poszlam tam - nie ma. Ogladam wszystkie zabawki - nie ma. Nie mam juz gdzie sprawdzic. Wiem, ze sam nie wyszedl i widze, ze Go nie ma. W glowie przewinely mi sie wszystkie filmy typu "okup" - smieciarze znikneli razem z moim dzieckiem!! Zaczelam Go wolac. Uslyszalam straszny, bardzo stlumiony placz. Uznalam, ze to z pobliskich blokow krzyczy noworodek. Po chwili ucich. Znowu krzycze - znowu slysze. Ja milkne - placz milknie. Juz wiem, ze to moje dziecko, ale NIE MA GO!!! To bylo najdluzsze 30 sekund w zyciu i choc nie mialam czasu, zeby napawde spanikowac, to zrozumialam co czuja matki dzieci zaginionych/porwanych. Przeciez bylam obok, przeciez patrzylam, a stracilam Go!!

Antos prawdopodbnie spadl z piaskownicy. Lezal wzdluz desek ja okalajacych, ktore maja 20cm wysokosci, twarza w ziemi, ze 2-3 metry ode mnie, ale ziemie mial tez w buzi, stad wytlumienie. Byl mocno rozbity i bardzo przestraszony.
Sladu na buzi juz nie ma. Zostal w mojej glowie.

2 comments:

Anonymous said...

nie dziękuję.

ciągle czekam i mysle jak to bedzie jak Stas zacznie trzymac sztywno główke, chwytac zabawki, siedziec, chodzic...

teraz jest taki mój, nigdzie nie pojdzie i nie zrobi sobie krzywdy.

nie wiem.

Unknown said...

oj... jak ja tesknie za tym "takim moim" Lulkiem. Nawet nie przez bezpieczenstwo, tylko... fajnie byc calym swiatem jakiegos faceta. ;)